„Wolność lśni wśród gałęzi wielkich drzew”
#SzkołaPamięta
Tędy szła historia – słyszymy, odwiedzając w październikowy, słoneczny dzień cmentarze z I wojny światowej. Najpierw porządkujemy mogiły a potem zapalamy znicze i składamy symboliczne wiązanki na grobach żołnierskich. Wędrując po śladach cierpienia, człowieczej nędzy i krwi, zastanawiamy się, czy zbrojny konflikt ma jakikolwiek sens. Czy jest coś, co usprawiedliwia śmierć setek niewinnych, młodych ludzi?
Podzielił nas zły los
Jest rok 1914. Trzy państwa zaborcze – Rosja, Prusy i Austria – rozpoczynają między sobą Wielką Wojnę, a w wir wydarzeń wciągają kolejne państwa. W sercach Polaków pojawia się nadzieja wolności. Ponad sto lat to marzenie było tylko mrzonką, teraz stało się realne. Józef Piłsudski tworzy w Galicji Legiony Polskie i obejmuje dowództwo nad I Brygadą. Ta formacja wojskowa przyłącza się do państw centralnych i walczy przeciwko Rosji.
Niestety, podzieleni w wyniku zaborów Polacy odziani w mundury wrogich armii zmuszeni byli strzelać wzajemnie do siebie. Wojska artyleryjskie, kawaleria czy piechota – wszędzie tam, gdzie formował się front, brat stawał naprzeciwko brata. W dwóch wrogich sobie szańcach/ patrzymy śmierci w twarz – pisał E. Słoński w wierszu „Ta, co nie zginęła” - W okopach, pełnych jęku, wsłuchani w armat huk,/stoimy na wprost siebie/ ja - wróg twój, ty - mój wróg!
Polacy walczyli i ginęli w obcych armiach z wiarą, że walka ta przyniesie Polsce niepodległość. I szli na wojnę wierząc, że spełni się ich sen.
W ogniu walki
Pierwsza wojna światowa była wojną pozycyjną, najkrwawszą i najokrutniejszą w dotychczasowej historii. Dwie strony konfliktu zbrojnego stały naprzeciwko siebie w nieprzerwanej linii frontu – tworzyły ją łańcuchy okopów, schronów i zasieków z drutu kolczastego. Między nimi tylko wąski pas pustej ziemi. Dla ludzi wysłanych na pierwszą linię frontu ziemne schrony stały się rodzajem otwartego więzienia, w którym życie naznaczone było bezsennością, bólem, głodem, ale przede wszystkim niewyobrażalnym stresem.
Atak piechoty nie wystarczył, by zdobyć szańce. Potrzebny był ogień artyleryjski, w ruch szły moździerze i miotacze min. Walka rozgrywała się najczęściej na rozległych i niezalesionych wzgórzach. Front przesuwał się powoli.
Tędy szła historia
Ślady tamtych walk znajdziemy dziś i w najbliższej okolicy – w naszej miejscowości. O tragicznych wydarzeniach sprzed ponad stu laty świadczą cmentarze wojenne na Mulowcu (góra Kobyła cmentarz nr 300) i w Rakowcu (cmentarz nr 303). W grudniu 1914 roku o wzgórze Kobyła górujące nad doliną toczyły się zaciekłe walki – raz zajmowali je Rosjanie, to znów dywizja pruska, sprzymierzona z Austro - Węgrami. Oddziały polskiej kawalerii również stawiały rozpaczliwy opór nacierającym na zachód w kierunku Krakowa Rosjanom. Operacja łapanowsko – limanowska, jak ją później nazwano, zakończyła się 12 grudnia i przyniosła pożądany efekt – Rosjanie podjęli decyzję o odwrocie i linię frontu udało się przesunąć daleko na wschód.
W okolicznych lasach otaczających cmentarze można znaleźć jeszcze dziś zarysy okopów strzeleckich i stanowisk karabinów maszynowych. Większość poległych pochowano w bezimiennych mogiłach, a o dramatycznych żołnierskich losach przypominają kamienne tablice z inskrypcjami w języku niemieckim. Napisy nadszarpnięte zębem czasu poddają się powolnemu unicestwieniu, zaś ostatnimi świadkami historii są wysokie, mocne dęby. Drzewa rozkładają swe potężne konary i płaczą deszczem liści, jakby chciały powiedzieć: Nikt nie chce umierać tak młodo, nawet w imię szczytnych ideałów. Nikt nie powinien być zmuszany do zabijania. Wojna jest złem. Zostawia po sobie tylko rozpacz, pustkę i żal.
W pięknym otoczeniu przyrody łatwiej przyswoić sobie tę trudną lekcję historii. Troszcząc się o groby bezimiennych żołnierzy, myślimy o tych, którzy polegli za naszą ojczyznę – może gdzieś daleko od kraju, może w zapomnieniu. To dla nich układamy biało – czerwoną wstęgę i czcimy ich pamięć minutą ciszy.
Śmierć zagląda ludziom w oczy
Czas wielkiej wojny ojczyźnianej to nie tylko owe walki na wzgórzach i śmierć setek żołnierzy trzech cesarzy walczących o prymat nad Europą. To ogromne straty materialne. Jak podają miejscowe kroniki, wiele okolicznych wsi zostało wówczas spalonych. Kościół rajbrocki był ostrzeliwany szrapnelami. Ciągły strach mieszkańców wywoływały odgłosy z pola walk – świsty, wybuchy pocisków, jęki rannych i umierających żołnierzy. Ludność szukała schronienia po lasach. Umocnienia fortyfikacyjne i toczone działania bojowe zniszczyły drogi, pola uprawne i zasiane zboże, co dało się odczuć w następnym roku. Zapanował powszechny głód. Rekwirowano ludziom bydło, konie, paszę. Pojawiły się choroby zakaźne - czerwonka i cholera - zbierające obfite żniwo śmierci. W czasie działań wojennych dochodziło do grabieży, gwałtów i mordów na ludności cywilnej. W dodatku wielu mężczyzn zdolnych do noszenia broni było na froncie, nie miał kto naprawiać szkód i zatroszczyć się o rodziny. Z trwogą witano każdy kolejny dzień.
Wspomnienia jak drzazga
Niektórzy chcieliby widzieć w wojnie tylko heroizm, piękne, wzniosłe i szczytne idee. Niewielu zastanawia się, jak smakuje twardy, żołnierski chleb. O tym, że wojna zmienia ludzi, okalecza nie tylko ciała, ale i nieodwracalnie niszczy psychikę, nikt nie chce słuchać. A przecież widoku śmierci nie da się zapomnieć. Nie da się wymazać z pamięci krwawych scen zabijania. One pozostają w człowieku jak drzazga i nawet ocalonym nie pozwalają po wojnie wrócić do normalnej rzeczywistości.
W 1918 roku po klęsce i rozpadzie potęg, które w końcu XVIII wieku dokonały rozbiorów Polski, nasz kraj utorował sobie drogę do niepodległości, czyli samostanowienia. Niestety, upłynęło zaledwie dwadzieścia lat, gdy wybuchła kolejna, jeszcze straszliwsza wojna i ludzie zmuszeni byli znów chwycić za broń. Musieli znów zabijać. Wojna okaleczyła całe pokolenie. A rany goiły się długo.
A niebo znów pełne wichrów i burz
Mimo tak tragicznych doświadczeń dziś na świecie nie milkną huki i wojenne strzały. Wciąż wybuchają nowe konflikty. Wraz z rozwojem cywilizacji zmieniają się tylko sposoby prowadzenia wojen – są coraz bardziej wyszukane i okrutne. Ludzkość najwyraźniej nie potrafi żyć w pokoju. To smutne, wręcz przygnębiające, bo przecież wojna niesie ze sobą tyle zła, cierpienia, życiowych tragedii. Okalecza nie tylko fizycznie, ale także moralnie. Niszczy młodość, marzenia, piękne ideały. Nie pozwala normalnie żyć.
Dlaczego wciąż znajdują się ludzie, którzy poprzez niezgodę podsycają nienawiść, przemoc, pogardę dla drugiego człowieka? Kopią głębokie rowy między ludźmi i narodami. Co możemy zrobić? Po prostu żyć w zgodzie. Nie ulegać antagonizmom, które niszczą jedność i zagrażają wolności. Musimy chronić tę wartość jak najcenniejszy skarb.
20.10.2022 Publiczna Szkoła Podstawowa w Rajbrocie (Klasy VIII a, VIII b z opiekunami)
red. B. Fortuna